Po ostatnim zabiegu miałam dwutygodniową przerwę. Przez ten czas przyzwyczaiłam się już, że wyglądam coraz lepiej, wróciłam do odważniejszych makijaży – w końcu mam co malować :)
Przychodzę jak zwykle godzinkę wcześniej z nadzieją, że to co usłyszałam od Pani Olimpii dwa dni wcześniej to tylko mi się przesłyszało : „Pani Beato w środę karboksyterapia okolicy oczu i twarzy”.
Skoro karboksyterapia to pamiętam jak Panie z FBI mówiły, że do samej karboksyterapii nie znieczula się – aaaaaaa a jak będzie bolało ? na pewno będzie ? a ja mam jakiś kiepski nastrój, jak przyjdę wcześniej to może jednak mnie znieczulą?
ALE NIE – niestety – więc siedzę i cała w środku ze wściekłości się gotuje – po co Ci to było, ból, kłucie ….. Nie potrafię ukrywać emocji i wiem, że wszyscy wokół widzą jak kipię ze złości :)
I nagle z gabinetu wychodzi Pani Agnieszka Gomolińska – powiedziała dzień dobry, uśmiechnęła się a moje emocje zaczęły opadać. Później podchodzi pani Ania Filip, głaszcze mnie po ręce i mówi „Pani Beatko damy radę”-
I JAK TU SIĘ ZŁOŚCIĆ skoro wokół w tym FBI same dobre fluidy, kochani i troskliwi ludzie… oj Beata, Beata.
Wchodzę do gabinetu, kładę na łóżku, spinam się maksymalnie w oczekiwaniu bólu a tu ….. nic albo raczej suuuper, oprócz miejsc dla mnie delikatnych, które odczuwam bez względu na znieczulenie żadnego bólu nie czuję :)
nawet odczucia powiedziałabym, że są o wiele delikatniejsze niż ze znieczuleniem. Oj w środku czuję nie ulgę a wstyd – po co było tyle „skuczeć” i się zamęczać niepotrzebnymi nerwami …. teraz sama nie wiem ale stało się i solennie
obiecuję, że to się już nie powtórzy :)
Bardzo dziękuję za te wspaniałe osoby, które tak się mną opiekują, zajmują i dbają o moją urodę oraz o spokój wewnętrzny :)
Dla porównania zdjęcie które pokazuje od czego zaczynałam i jak daleko juz jestem na swojej nowej drodze :)