Dwa dni temu byłam znowu gościem Instytutu Face&Body. Tym razem przewidziano dla mnie dwa zabiegi: ostrzykiwianie osoczem bogatopłytkowym oraz DermaPen na twarz. Co do osocza to już miałam ten zabieg i wiedziałam, że nie należy do najprzyjemniejszych. Jak sobie pomyślałam, że dojdzie do tego Dermapen, to się lekko wystraszyłam, bo chociaż wiem, że bohaterska ze mnie kobieta, to jednak obawiałam się że mogę nie zdzierżyć, a głupio jakoś pokazać swój strach. Jednakże wykazując dyscyplinę i silną wolę popędziłam na zabiegi. Po pobraniu krwi, poddano ją wirowaniu w celu oddzielenie osocza. W trakcie tych 7 min, będąc pod wpływem stresu, opowiedziałam Panu Doktorowi swój życiorys, a żyję już trochę na tym świecie… Co to stres robi z człowieka ..:). Pan Doktor wykazał się zrozumieniem i cierpliwością. Pocieszam się myślą, że być może ma gorsze pacjentki….Ostrzykiwanie nie trwało długo, gdyż podano mi tylko część osocza a reszta miała być zaaplikowana za pomocą Dermapenu. Jest to niewielkie urządzenie działające na zasadzie podobnej do urządzenia do tatuowania. I tutaj miłe zaskoczenie, zabieg okazał się absolutnie bezbolesny, wręcz przyjemny. Do tego stopnia ze prawie zasnęłam w trakcie:). Jest to też zasługa Pana Doktora, który wykazuje się pełnym zrozumieniem i delikatnością. Przez dwa dni po zabiegi przypominałam czerwoną Pyzę na Polskich drogach, dzisiaj w trzecim dniu jestem już tylko czerwona i zaczynam tracić skórę z twarzy…ale że tak ma być, to żeby uniknąć stresu pozasłaniałam w domu lustra, oraz odmawiam wszelkich kontaktów międzyludzkich. Jak twarz wróci do normy to umieszczę zdjęcie na dowód tego jak można poprawić swoją urodę :)