I znów to samo… Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że zetknę się w swoim dorosłym życiu z coaching’iem… nie uwierzyłabym…
Ja i coaching?! Koń by się uśmiał… Po co mi to…? Przecież, ja sama dobrze wiem jak żyć. To dobre dla młodych, co rozpoczynają swoją drogę życia i kariery. Ja nie mam czasu na głupoty i nikt mi nie będzie mówił, co i jak mam robić, by osiągać postawione sobie cele. Bo cóż ktoś „obcy” może mi doradzić w tej kwestii……???
I tu się pomyliłam….
Zaledwie godzinna rozmowa z Panią Olgą… wystarczyła, aby „obcy” mnie wstępnie rozgryzł. Myślałam, że wiem o sobie wszystko… a jednak nie. Myślałam, że wiem co i jak mam robić w swoim życiu… a jednak nie. Myślałam, że to co robię jest skonkretyzowane i ustabilizowane…. a jednak nie.
Wreszcie ktoś mnie uświadomił, czym jest coaching. Ktoś mi otworzył oczy, że istnieją metody związane z psychologią, które pozwalają na szybszą realizację wytyczonego celu, na wybór trafniejszych decyzji, które pozwalają na pełniejsze korzystanie ze swoich naturalnych umiejętności. Przecież nikt za nas nic nie zrobi. Sami wytyczamy sobie cele i sami musimy dążyć do ich realizacji.
Tym „ktosiem” jest nikt inny, jak Olga Świderska z Self Corner … Jestem pełna podziwu w kwestii profesjonalizmu tej młodej osóbki. Podziwiam jej spokój, konsekwencję, ludzkie podejście…
Dziękuję za „otwarcie mi oczu” …na życie, na cele, na plan ich realizacji…
Za motto .. if you change nothing…nothing will change…
I pomyśleć, że gdyby nie Akcja FBI… dalej żyłabym w nieświadomości i błędnej ocenie coaching’u.