Dzisiaj trochę retrospekcji. Za oknem jesień, a ja cofnę się do wiosny, a dokładnie do maja 2014 roku.
Wtedy to, po długiej rozmowie z Agnieszką (Agnieszka Gomolińska) i wytłumaczeniu na czym polega zabieg, znowu leżałam na wygodnym łóżku w Instytucie Face and Body.
Mówimy o zabiegu SCULPTRY czyli modelowaniu twarzy za pomocą preparatu, którego głównym składnikiem jest kwas polimlekowy. Zabiegu od strony medycznej nie będę Wam opisywać, gdyż zrobiła to już bardzo jasno Agnieszka (odsyłam do https://blog.medyczne-fbi.pl/modelowanie-twarzy-preparatem-sculptra/ ).
Zanim cokolwiek się wydarzyło pani doktor Klaudia Zwiorek-Czech jeszcze raz objaśniła mi cały zabieg i już zupełnie spokojna poddałam się znieczuleniu.
Opowiem Wam o stronie praktycznej :)
Znieczulenie, godzina z kremem znieczulającym na twarzy, z filiżanką kawy, gazetą i dobrą muzyką. Powiem Wam szczerze, że w domu rzadko w ciągu dnia czy nawet wieczora zdarza mi się mieć czas na taki relaks :)
Po godzinie przyszła pani dr i zaczęła wbijać mi igły w twarz. Tak…brzmi strasznie, ale w rzeczywistości wcale tak nie jest. Jedyne nieprzyjemne uczucie to słyszalny zgrzyt, gdy igła jest wbijana w okolice skroni. Nie jest to ból, a bardziej nieprzyjemny dźwięk. Cały zabieg trwa ok. 20 minut (plus oczywiście godzina znieczulenia). Po zabiegu twarz jest delikatnie zaczerwieniona, ale po kilku godzinach to znika.
Na drugi dzień miałam nieprzyjemne uczucie bólu przy poruszaniu szczęką; tak jakby czegoś było za dużo w okolicach żuchwy. To uczucie minęło po dwóch dniach.
Każdego dnia od zabiegu (a nawet kilka razy dziennie) po kilka minut robiłam sobie masaż twarzy. Miał on na celu równomierne rozprowadzenie preparatu. Nie wolno o tym zapomnieć, a po jakimś czasie takie masowanie staje się dobrym nawykiem.
Rezultat mojej pierwszej SCUPLPTRY: po dwóch, trzech tygodniach moja twarz stała się mniej smutna. Chodzi mi głównie o tzw. dolinę łez; ubyło jej. Jako że jestem osobą dość szczupłą, moja twarz czasem sprawia wrażenie zapadniętej. Po zabiegu tak jakby się podniosła, policzki przy kościach policzkowych zaokrągliły się, skronie stały się pełniejsze…Trudno to opisać. Po prostu ogólne wrażenie po spojrzeniu w lustro zamknęło się w :”wow, to rzeczywiście działa, moja twarz pięknieje” :)
PRZED
PO
Oczywiście poczucie piękna jest pojęciem bardzo względnym, a my same wiemy, kiedy czujemy się piękne, a kiedy tego uczucia nam brak. Bo właśnie w naszym poczuciu (i odczuciu otoczenia) kryje się nasze piękno. FBI potrafiło skutecznie odbudować moje poczucie własnego piękna za pomocą kilku strzykawek :):):)
Pozdrawiam ciepło
Kasia