Dzisiaj gdy emocje po pierwszym zabiegu w Instytucie FBI zaczynają pomału opadać zastanawiam się czy to nie był jakiś piękny sen, który mi się wyśnił. Boję się, że te zmiany sobie tylko wymyśliłam, bo tak bardzo ich pragnęłam. Wówczas szybko spoglądam na mój brzuch i wiem, że to nie jest sen, to dzieje się naprawdę. Magia działa, a ja się zmieniam. Nie tylko na zewnątrz- co jest dla mnie ogromnie ważne ale i od środka. Czy to jest może efekt placebo? Nie, myślę, że to coś więcej. Na razie na brzuchu widać ślady po ukłuciach igły, przy jednym rozstępie jest siniak ale nawet mąż „fachowym” okiem rzuca i mówi- jakby płytsze te rozstępy. Więc nadal jest nadzieja, że będę wyglądała lepiej. Teraz pozostaje czekać na efekt. Wiem również, że jestem już silniejsza dzięki wsparciu innych kobiet biorących udział w Projekcie. Wiem też, że przekroczenie progu gabinetu kosmetycznego nie jest straszne. Pomimo tego, że są tam piękne i zadbane kobiety nie są one wyniosłe i niedostępne. Wprost przeciwnie, są wspaniałe, troskliwe, wyrozumiałe. Dbają o każdą kobietę, która się u nich pojawi. Są tak serdeczne i z takim oddaniem poświęcają się aby każda z nas poczuła się tam jak najlepiej, że wstydzę się tego, że na początku bałam się tam wejść. Teraz w Face and Body Institute czuję się jak w drugim domu, a atmosferę tego miejsca poczuje tylko ten, kto odważy się przekroczyć próg i na własnej skórze tego doświadczy. Ja już to zrobiłam i każdemu polecam.