Dzisiaj byłam Króliczką Doświadczalną, gdyż Sz.P.Doktor ćwiczył nowe techniki ostrzykiwania twarzy kwasem hialuronowym i osoczem. Znieczulona twarz nie dawała znać, że boli, przed oczami śmigały mi tylko co jakiś czas strzykawki i inne kaniule (ha! znam już i to słowo!)-wyprasowano mi „kurze łapki” oraz przysłowiową „bruzdę palacza”, a pod skórę wstrzyknięto substancje mające ją zrewitalizować i zrewolucjonizować. Buzia chwilowo lekko opuchnięta ,ale to wszystko. Hitem natomiast są usta-górną wargę poczęstowano odrobiną kwasu hialuronowego-bardziej „całuśna” nigdy nie byłam, co więcej dawno nie czułam się tak wspaniale, a przede wszystkim tak sexi :D