Miałam wrażenie, że odnośnie makijażu wiem już sporo. Przecież pomalować się potrafię i to całkiem nieźle, i jestem typową babą, bo uwielbiam kosmetyki, ale nauczyć się czegoś nowego – tak, z chęcią!
Wybrałam się w sobotnie popołudnie do Instytutu, gdzie oczywiście w sympatycznej atmosferze przy filiżance kawy usiadłyśmy do stołu, a bardziej do lusterek. Opiekowała się nami Olimpia ♥ pokłony w jej stronę, bo stworzyła z nami cuda.
Zaczęłyśmy od początku, czyli demakijaż, następnym tematem była pielęgnacja i to jak każda, co robi, jak działa i jakie ma pomysły na swoją cerę. Co lubi, czego nie lubi i mogłybyśmy tu już mały elaborat napisać.
Kolejno, pokaż Kotku co masz w środku? – Czyli co znajduję się w naszych kosmetyczkach.
Dowiedziałyśmy się, co robimy dobrze, co źle, co możemy zmienić. Na każde pytanie Nasza Olimpia cierpliwie opowiadała. Dostałyśmy również koło barw, dzięki któremu wiemy, jak działać, żeby coś zamaskować, bądź wręcz przeciwnie, jak wydobyć kolor.
I się zaczęło. W końcu, nauczyłam się makijażu typu smoky eye i wierzcie, efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Kilka godzin, jak zwykle w tym miejscu i towarzystwie, zleciało jak kwadrans.
Dziękuje!