Tydzień po pierwszych zabiegach otrzymałam info, że niebawem mam mieć następne zabiegi. Kolejne dwa. Trochę się zestresowałam, bo jeszcze moja twarz nie wróciła do normy, ale co tam, trzeba być twardym. Umówiona na kolejne upiększanie poszłam. Ku mojej ogromnej uldze, okazało się że będę miała tylko jeden zabieg (chwalmy Pana) – ostrzykiwanie własnym osoczem bogatopłytkowym. Po pobraniu krwi, przesympatyczny i ogromnie kompetentny pan Doktor, zrobił zabieg w try miga. Tak przynajmniej mi się wydawało, bo być może pan Doktor ma inne zdanie (syczałam jak żmija i jęczałam jak potępieniec). Nie żeby bolało, ale przecież mogło zaboleć..co nie ? W każdym razie jestem znowu nieco piękniejsza. A tak poważnie, to zmarszczki i bruzdy poszły sobie w…. siną dal :)